piątek I tygodnia adwentu – ślepcy i końska tajemnica

Mt 9,27-31
Przekład: 

27 I do podążającego stamtąd Jezusa przystąpili dwaj ślepcy, krzycząc i mówiąc:

„Zmiłuj się nad nami, Synu Dawida!”

28 Kiedy zaś przyszedł do domu, podeszli do niego ślepcy i mówi im Jezus:

„Wierzycie, że mogę to zrobić?”

Mówią mu:

„Tak, Panie!”

29 Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc:

„Według waszej wiary niech się wam stanie!”

30 I otwarły się im oczy, i parsknął im Jezus, mówiąc:

„Baczcie, by nikt nie poznał!”

31 Ci zaś, wyszedłszy, rozsławili Go po całej tamtej ziemi.

Uwagi: 

28 Warto zwrócić uwagę, w kontekście wczorajszej Ewangelii, na ponowne zestawienie w jednym wersecie trzech elementów: mówienia (legein), robienia (poiein) oraz mówienia „Panie, Panie” (kyrie, kyrie). Znowu, podobnie jak w przedwczorajszą środę, spotykamy też dzisiaj ślepców. Są jednak dzisiaj i nowe, świadczące o silnym temperamencie uzdrowionych, elementy: krzyk przed uzdrowieniem oraz ich nieposłuszeństwo po nim. Nie powoduje to jednak np. ponownej ślepoty – Bóg nie cofa swojej łaski, ściśle z wiarą powiązanej, nie odbierając uzdrowionym nawet ich temperamentu.

30 Nie tylko oni zachowują się zresztą, powiedzmy sobie, emocjonalnie. Zaskakujący i ciekawy jest bardzo rzadki w NT czasownik embrimaomai, który pierwotnie znaczy właśnie, zupełnie dosłownie, „parskać jak koń”. To nawet ten sam prajęzykowy onomatopeiczny rdzeń – zawarte w embrimaomai dźwiękonaśladowcze greckie głoski br oraz odpowiadające im polskie prr. W grece klasycznej używany był także on w odniesieniu do ludzi i wyrażał tam ich silne, negatywne emocje, złość. W Nowym Testamencie występuje zaledwie pięć razy i sprawia spore kłopoty tłumaczom, zwłaszcza kiedy próbują oni rozpaczliwie uratować Pana Jezusa przed końską, chamską złością, a także przed zwierzęcymi, czyli rzekomo nieludzkimi, popędami. Tymczasem w każdym właściwie języku są takie słowa, o podobnym mniej więcej znaczeniu, i to wcale nie takie wulgarne – np. ofuknąć kogoś, burknąć, warknąć, syknąć – a ich użycie przecież nie wywołuje przeważnie jakichś szczególnie bestialskich skojarzeń.

Wielu tłumaczy łagodzi jednak tutaj swoje przekłady. Ratują oni Pana Jezusa nawet przed cyklofrenią, która miałaby polegać na nagłym i nieprzewidywalnym przeskakiwaniu pomiędzy głęboką litością połączoną ze współczuciem a wściekłością... Na szczęście istnieją też inne próby wyjaśniania tego końskiego czasownika.

Moje osobiste przekonanie do dosłownego tłumaczenia sprawdza się tutaj, o ile naprawdę zastanowimy się, jak rozumieć to porównanie do – zdawałoby się – tak popędliwie, wiejsko i czysto zoologicznie kojarzącego się zwierzęcia, jakim jest koń. Krótka internetowa kwerenda szybko i sktecznie obala negatywne końskie stereotypy: koń to w starożytności zwierzę szlachetne i arystokratyczne, niezwykle kosztowne, a jego parsknięcie może wyrażać coś w rodzaju szlachetnego bojowego szału; ogień, który nie ma nic wspólnego ani z prostacką wściekłością, ani ze zwierzęcą brutalnością.

Opisane tu przez św. Mateusza parsknięcie ma swoją paralelę w opisie uzdrowienia trędowatego w Ewangelii św. Marka (Mk 1,40-45), gdzie również parsknięciem Jezus zakazuje rozpowiadania, że jest On Mesjaszem. Mesjasz przyszedł, aby ujarzmić skazę ludzkiej natury, przyjmując zarazem na Siebie wszystkie jej popędliwe, a nawet zwierzęce, uwarunkowania. Właśnie dlatego w ten paradoksalny, bosko-ludzko-zwierzęcy sposób, Jezus pospiesznie zakazuje zbyt pospiesznego rozpowiadania o swojej misji – aby ludzie nie skoncentrowali się na tym, co czysto ludzkie; aby przywrócić ludzkiemu popędowi właściwy, stwórczy i zarazem eschatologiczny sens. A myślenie na sposób ludzki (to jest: ludzki w oderwaniu od Boskiego) groziło między innymi ówczesnym Żydom, którzy oczekiwali, że Mesjasz będzie ich wybawcą z rzymskiej niewoli. Chrystusowe parsknięcie odnosi się więc wprost do mesjańskiej eschatologii i jest powiązane z tak zwanym sekretem mesjańskim (zostało też ono opisane jako integralny jego element przez Ala Maxey'a).

Parsknięcie to bitewny, żywotny znak bóstwa i zarazem człowieczeństwa Mesjasza, na którego ślepcy zaskakująco celnie tutaj wskazują, po raz pierwszy nazywając Go w Ewangelii Synem Dawida (27) – Tym, w którym spełniają się starotestamentowe genealogiczne przepowiednie.

Komentarze

... i na mnie! Wiele radości dał mi ten wpis. I trochę nadziei... Dziękuję! χαιρε